Rok temu, kiedy po raz pierwszy prowadziłem wykład z „Instrukcji obsługi niewidomego”, byłem pełen obaw o sens całego przedsięwzięcia. Czy kogoś będą interesować potrzeby osób niewidomych? Czy ktoś wysiedzi godzinę na krześle, aby je poznać? Dziś nie mam żadnych wątpliwości – taki program był, jest i będzie niezwykle potrzebny.
Sala wykładowa w pobliżu wielkiego gmachu bydgoskiej Komendy Wojewódzkiej Policji. Na sali krzesła przeznaczone dla słuchaczy zajmuje blisko 100 policjantów. Przed nimi niewidomy z białą laską. Opowiada o codzienności niewidomych, pokazuje sprzęt ułatwiający im życie, przeprowadza ćwiczenia praktyczne. Czasem żartuje, czasem gra na gitarze, czasem uderzy w klawiaturę komputera.
Tak w olbrzymim skrócie wyglądało moje spotkanie z bydgoskimi policjantami i prezentacja pod nazwą „Instrukcja obsługi niewidomego”. Tego typu wykłady miałem już dla strażników miejskich zarówno w Bydgoszczy, jak i w Toruniu, jak i w innych miastach naszego regionu. Spotykałem się z urzędnikami różnych gmin naszego województwa, z uczniami szkół podstawowych, ponadpodstawowych i studentami.
Każde spotkanie było inne, każde miało swój własny, specyficzny charakter. Cechą wspólną było zachowanie słuchaczy po takiej prezentacji. Nie zdarzyło się, aby ktoś uznał ten czas za stracony. Nie zapomnę, jak po przeprowadzonej „Instrukcji obsługi niewidomego” podszedł do mnie strażnik miejski ze sporym stażem pracy. Wyznał, że dopiero teraz wie, ile kardynalnych błędów popełnił w stosunku do osób niewidomych. Oczywiście, nie z powodu złej woli! Po prostu z powodu zwykłej nieświadomości.
Najciekawsze dla obu stron są spotkania w szkołach podstawowych. Dzieci są cudownie nieskrępowane w swoich pytaniach, w swojej ciekawości świata. Nie ma dla nich rzeczy, które stanowiłyby tabu. Nie ma kwestii, o które wstydziłyby się zapytać. Jestem pewien, że takie prezentacje, oparte na szczerej do bólu rozmowie, na długo pozostaną w ich głowach. To nadzieja na autentyczną likwidację barier pomiędzy środowiskiem osób niepełnosprawnych i tak zwanym zdrowym społeczeństwem.
„Pragniemy zapewnić, że przeprowadzoną przez Pana „Instrukcję obsługi niewidomego” będziemy stosować w życiu codziennym” – napisali nauczyciele z Wierzchucina Królewskiego.
„Uczestnicząc w programie strażnicy miejscy pozyskali niezbędną wiedzę, która umożliwi im skuteczne udzielenie pomocy osobom niewidomym bądź niedowidzącym, między innymi podczas poruszania się w urzędzie” – oświadczył w swojej rekomendacji komendant bydgoskiej Straży Miejskiej Marek Echaust.
„To ważne dla nas, studentów Turystyki i Rekreacji mieć świadomość w jaki sposób nieść pomoc innym” – zapewniają przyszli magistrowie z bydgoskiego UKW.
Ja także będę pamiętał wiele z tych spotkań. Jednej prezentacji bardzo się obawiałem. Miałem rozmawiać z dziećmi w ośrodku interwencji kryzysowej. Były to dzieci, a w zasadzie nastolatkowie, którzy w myśl decyzji sądu trafili tam na obserwację. Już pod koniec spotkania zacząłem ich przekonywać, że to ich w rękach jest to, co zrobią ze swoim życiem. „Nieważne, czy straci się wzrok, słuch, czy dostanie się dwóję w szkole…” – zacząłem. „Czy wyląduje się w psychiatryku” – dopowiedział ktoś z sali. Wychowawczyni tych nastolatków zadzwoniła potem do mnie żartując, że rozwaliłem jej kompletnie całą kolejną lekcję. Mieli uczyć się o tajnikach języka polskiego, a przez całą godzinę rozmawiali o „Instrukcji obsługi niewidomego”!
Bywało też zabawnie. W pewnej gminie bardzo ważna urzędniczka przekonywała mnie, że większość jej pracowników doskonale zna wszystkie obowiązujące zasady, ponieważ w trybie ciągłym są oni szkoleni. Na zakończenie spotkania pani podeszła do mnie i bezceremonialnie chwyciła mnie za rękę, w której trzymałem białą laskę! Zaczęła mnie ciągnąć w kierunku drzwi. Działała pewnie w dobrej wierze, ale absolutnie niekompetentnie! Warto dodać, że ta pani podobno była przeszkolona…
Myślę, że obecnie coraz więcej niewidomych zdecyduje się opuścić więzienie swoich czterech ścian. Wyjdą na ulice. Nie z powodu moich prezentacji. Otóż nowinki techniczne w coraz większym stopniu pozwalają rekompensować brak wzroku. Powstają specjalne aplikacje, będące namiastką oka. Zbliża się czas, kiedy dzięki nowym satelitom wskazania GPS będą bardziej prawidłowe, z dokładnością do kilku centymetrów. To wszystko pozwoli na większą samodzielność niewidomych w normalnym życiu. Pozytywne trendy płyną też ze strony ustawodawcy. Raz w miesiącu jeżdżę do Warszawy na spotkania zespołu parlamentarnego do spraw osób z dysfunkcją wzroku. Rozmawiamy tam o niezwykle istotnych dla niewidomych sprawach.
Osobiście promuję tzw. pakiet podstawowy dla każdego niewidomego. Państwo powinno dać niewidomemu wędkę, a to już od samego zainteresowanego zależy, czy z tego skorzysta i złowi rybę. Myślę tu o gwarantowanych zajęciach z orientacji przestrzennej (60 do 100 h), wyposażeniu w udźwiękowiony laptop i telefon dotykowy i dla chętnych przyznaniu psa przewodnika. Są to najbardziej podstawowe rzeczy, które pozwalają niewidomemu na samodzielność, a co za tym idzie – na zachowanie godności osobistej.
„Instrukcję obsługi niewidomego” traktuję jako pozytywistyczną pracę u podstaw. Znikają mity, uprzedzenia, niedopowiedzenia. Poznajemy drugiego, nieco innego człowieka. Okazuje się nagle, że ten niby inny człowiek jest w zasadzie taki sam, jak ja! Przez poznanie znika strach, który czasem paraliżuje osoby zastanawiające się nad pomocą dla osób niewidomych. Niby chcą pomóc, a jednak obawiają się, czy dadzą radę. Zrozumienie pomaga w dojrzeniu. Zarówno w dojrzeniu wewnętrznym, jak i w dojrzeniu drugiego człowieka w każdym niewidomym, a szerzej rzecz ujmując – w każdej osobie niepełnosprawnej.
Grzegorz Dudziński