Wśród wielu niepełnosprawności szczególnie trudna jest utrata wzroku, zwłaszcza gdy następuje ona nagle – w ciągu życia. Trudno wówczas odnaleźć się w nowej rzeczywistości, pokonać strach i nauczyć żyć inaczej. Takie doświadczenia ma za sobą prezes bydgoskiej fundacji „Światłownia”, który wraz z kolegą otworzył w Bydgoszczy telefon zaufania dla osób, które nie widzą od niedawna, lub od dłuższego czasu.
Strach, zdezorientowanie, samotność – to zdaniem osób niewidomych czuje człowiek, który zaczyna tracić wzrok. Ciemność może zaczynać się stopniowo, ale może też być konsekwencją wypadku tak jak u pani Małgorzaty, która nie widzi od szóstego roku życia. – Na pewno nie jest to łatwo, bo nagle się wali cały świat, zależy w jakim wieku się traci ten wzrok, ja straciłam jako małe dziecko, także to jest inaczej, ale trzeba żyć i nie poddawać się – mówi Małgorzata.
Pani Małgorzata ma dwie dorosłe córki. W codziennym życiu pomaga jej
między innymi specjalne urządzenie do czytania, czyli tzw. czytak, igła
braillowska, czy maszyna do pisania Braillem. Przekonuje, że osoby
niewidome potrzebują wsparcia nie tylko psychologa, ale również wsparcia
środowiska w którym żyją – bo chcą być samodzielni.
Na przeciw tym oczekiwaniom wyszedł Grzegorz Dudziński –
niewidomy prezes bydgoskiej fundacji dla osób niepełnosprawnych i twórca
kawiarni „Światłownia”. Wraz z niewidzącym Henrykiem Migdalskim z
Konina stworzył telefon zaufania dla niewidomych i osób tracących wzrok –
zainteresowanie telefonem zaufania jest ogromne. – Podaliśmy swoje
numery telefonów oficjalnie na Facebooku i od tego czasu zaczęła się
lawina telefonów od osób tracących wzrok, dzwonią ludzie z całej Polski.
Jeden wspólny mianownik to przerażenie przed tym co ich czeka –
wyjaśnia Grzegorz Dudziński.
Każda rozmowa z osobą tracącą wzrok jest trudna i wymaga
zaangażowania. Telefon zaufania jest formą wsparcia. Dzwonić można
każdego dnia.