Leszek słuchał niemal każdego koncertu w Światłowni. Zawsze siadał w tylnym rzędzie, zawsze trochę na uboczu, zawsze uśmiechnięty, zadowolony z życia. Teraz już tylko z góry będzie mógł śledzić to, co dzieje się na scenie życia…
Leszek miał bardzo trudne życie. Ogromny bagaż chorób, ogrom zła doznanego od innych ludzi. My w Światłowni znaliśmy go dobrze. Był z nami od początku. Bardzo naiwny, łatwowierny.
Właśnie ta cecha sprawiała, że często padał ofiarą złych ludzi. Kilka lat temu dwie panie wzięły na niego dwa potężne kredyty, które Leszek przez wiele lat musiał spłacać. Potem cała Polska poznała Leszka, kiedy fałszywy ks. Marek N. usiłował ściągnąć go do swojego pseudo-ośrodka. Obroniliśmy wtedy Leszka. Hochsztaplerzy bez trudu wciskali mu komórki, podpisywał umowy na niechcianą prasę itd.
Po ostatnim ataku padaczki miał już nigdy nie chodzić. Jego ogromna siła życia sprawiła, że w dużym stopniu wrócił do zdrowia. Myślę, że Światłownia była jednym z elementów, które w tym pomogły. Bywał tu niemal codziennie, z dużą ofiarnością starał się pomóc. Mówił zawsze „nasza Światłownia”. Bolało go, kiedy ktoś źle mówił o Światłowni, atakował, donosił…
Od kilku lat gościł w moim domu na wigilii. Podczas ostatniej nie zaśpiewał żadnej kolędy, chociaż tak bardzo lubił śpiewać. Stwierdził, że pośpiewa sobie kolędy w Światłowni. Nie doczekał…
Zawsze żył we własnym świecie. Pamiętam, że kiedyś przez niemal godzinę siedział na balkonie swojego domu i uporczywie w coś się wpatrywał. Zapytałem, co go tak zainteresowało, odpowiedział, że patrzy, jak rosną dopiero co posadzone pelargonie… Zawsze niezwykle optymistycznie nastawiony do życia. Na pytanie „co u ciebie?”, niezmiennie odpowiadał „dobrze”. Jedyny taki optymista, jakiego znałem.
Odszedł spokojnie we śnie we własnym łóżku. Myślę, że to dla niego największe szczęście. Przez całe życie obawiał się, że ktoś kiedyś odda go do zakładu zamkniętego.
Pogrzeb Leszka odbędzie się na cmentarzu na Bielawkach w najbliższą środę. O godzinie 10:30 Różaniec, o 11:00 Msza prowadzona przez duszpasterza niewidomych ks. Piotra Buczkowskiego. Podczas ostatniej drogi Leszka pożegna też jeden z muzyków Światłowni.
Grzegorz Dudziński