Co pewien czas fundujemy sobie słowa-klucze, które mają nas wznieść na wyższy stopień cywilizacji. Hasła, które zawierają w sobie kierunek działań. Po jakimś czasie klucze okazują się wytrychami, a my sami wychodzimy na idiotów. Obecnie na topie jest innowacyjność.
W okresie przełomu słynnym hasłem stała się niewidzialna ręka rynku. Miała ona samoistnie regulować wszelkie sprawy związane z naszą doczesnością. O ile tego typu neoliberalne stwierdzenie miało słuszność w odniesieniu do gospodarki, o tyle pomijało całą sferę życia społecznego. Hasło o niewidzialnej ręce rynku uznawało, że mamy społeczeństwo składające się z samych młodych bogów, którzy potrafią wziąć sprawy w swoje ręce i pokierować swoim życiem w sposób właściwy. Niestety rzeczywistość skrzeczy. Oprócz młodych, jurnych byczków w społeczeństwie mamy też ludzi starych, schorowanych, którzy nie są w stanie zawiadywać swoimi sprawami. W tym miejscu musi wkroczyć solidaryzm społeczny, o ile nie chcemy cofnąć się do czasów wilczego kapitalizmu.
Osobiście uważam, że niewidzialna ręka rynku jest najlepszym instrumentem do kierowania gospodarką i czasy reformy Wilczka były dla naszych rodaków oazą wolności. Późniejsze regulacje urzędnicze wprowadzały tylko i wyłącznie możliwość brania łapówek przez tychże urzędników. Jednakże ograniczenie życia gospodarczego do czysto neoliberalnego hasła „weź sprawy w swoje ręce” pozostaje niepełne. Jest niesprawiedliwe z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa. Dzisiejsi młodzi bogowie jutro mogą ulec wypadkowi, wylądują na wózku inwalidzkim i cóż wtedy? Skoro już nie mogą wziąć spraw swoje ręce, to trzeba ich wyrzucić na śmietnik historii? Tu powtarzam powinien pojawić się solidaryzm społeczny.
Drugi przykład. Z chwilą triumfalnego wkraczania do Europy w dobrym tonie było nazywanie się Europejczykiem, nie Polakiem, właśnie Europejczykiem. Ta sztucznie tworzona zbiorowość miała stać się czymś zaszczytnym, rodzajem nobilitacji. Ekipy rządzące dumnie głosiły, że otóż nie jesteśmy tylko i wyłącznie Polakami, ale Europejczykami. Cóż to oznacza? Czym jest siła Europy, jakie tradycje ze sobą niesie? Czy tradycją Europy jest to, że Francja lekceważąc wszystkich innych członków UE, buduje okręty dla agresywnej Rosji? Niemcy, pomijając bezpieczeństwo energetyczne Polski, dogadują się z Rosją i budują rurociąg przez Bałtyk. To jest ta wspólna Europa, to jest bycie Europejczykiem?
Z pustych haseł wydzierają prywatne interesy konkretnych państw, a my zachłysnęliśmy się dumnym hasłem bycia Europejczykiem. Ten absurd posunęliśmy do tego stopnia, że mając na terenie Polski zakłady produkujące przyzwoity sprzęt wojskowy zlecamy francuskiej firmie produkcje śmigłowców. Co z tego, że kilka tysięcy ludzi z Mielca pójdzie na bruk? My będziemy Europejczykami! W tegorocznym marszu niepodległości w Warszawie wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy naszych rodaków. Dla nich najistotniejszą sprawą było podkreślenie naszej polskości. Może zatem jest to realizacja hasła Europy ojczyzn, a nie ojczyzny Europy?
Obecnie zawrotną karierę robi hasło innowacyjności. Jawi się to wymogiem w każdej dziedzinie życia. Mnożą się spotkania, szkolenia, dyskusja na temat innowacyjności w tym czy w tamtym. Oczywiście jest to niezwykle istotny kierunek działań. Innowacyjność jest ważna w gospodarce, w nauce. Bez nowych wynalazków nie ma postępu i rzecz nie podlega dyskusji. Bez odkryć w dziedzinie nauki, bez odkryć w zakresie ochrony zdrowa nie ma postępu medycyny i wielu innych dziedzin wiedzy. To nie ulega wątpliwości. Czy jednak innowacyjność musi dotykać wszystkich sfer naszego życia?
Czym jest innowacyjność w zakresie kultury? Szukaniem nowych dróg przekazu. Moim zdaniem ta sfera życia powinna zostać wolna od wymogu innowacyjności. Pamiętam drugi Festiwal Jacka Kaczmarskiego, który organizowałem w Bydgoszczy osiem lat temu. Na imprezę przyjechała panienka głosząca kult innowacyjności. Połączyła ze sobą dwie piosenki „Krzyk” i „Dom dla psychicznie chorych”. Z muzycznego punktu widzenia było to zrobione w sposób perfekcyjny. Jury przyznało jej pierwsze miejsce. Ja nie zgadzałem się z werdyktem jury. Piosenki wykonane przez wspomnianą artystkę były bełkotem, nie niosły ze sobą żadnych treści. Nie można było zrozumieć niczego ze słów wyśpiewanych ze sceny. Było to zwykłe łajno opakowane w piękny papierek.
Przeciwieństwem innowacyjności jest tradycja. Jeżeli zachowamy w pewnych określonych sferach naszego życia tradycję to przetrwamy. Rozumiał to doskonale Goebbels, który stwierdził, że „naród pozbawiony historii i kultury przestaje istnieć”. Jeżeli w imię innowacyjności , w miejsce pięknych pieśni postawimy dziwoląg złożony ze zbitków słów to osiągniemy jedynie totalna degrengoladę. Propagatorów innowacyjności namawiam do wprowadzenia tego hasła w swoim życiu prywatnym. Jednego dnia mam brunetkę, drugiego dnia rudą, trzeciego dnia blondynkę. Czyż nie jest to innowacyjność? Chciałbym zobaczyć którąkolwiek z żon, która się na to zgodzi. Zachowajmy trzeźwy umiar w przyjmowaniu takich słów-kluczy, bo one niezwykle często okazują się partacko wykonanymi wytrychami.
Grzegorz Dudziński