Kiedy usłyszałem o tablicy upamiętniającej śmierć samobójczą Piotra Szczęsnego, myślałem, że to niewybredny żart. Przecież niemożliwe, aby Hanna Gronkiewicz- Waltz tak daleko zabrnęła w opętańczym szale politycznym. A jednak…
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że bardzo współczuję Piotrowi Szczęsnemu i jego rodzinie. Dokonał samospalenia na Placu Defilad rzekomo w proteście przeciwko obecnym władzom. Rzekomo, bo jednocześnie pojawiają się informacje o jego wieloletniej głębokiej depresji. Zatrudniałem w Światłowni osoby z takim schorzeniem. Są niezwykle wrażliwe, często nadwrażliwe. Tragedia pojawia się, kiedy chory odstawi leki. Rzeczywistość wtedy staje się zupełnie irracjonalna, oderwana od realiów.
Nie wiem, czy pan Piotr przerwał leczenie, czy nie. Nie jest to zresztą najbardziej istotne. Dokonał tragicznego wyboru, który w żaden sposób nie daje się usprawiedliwić. Najważniejsze jednak, że nie wolno takiej śmierci wykorzystywać politycznie.
Za komuny też mieliśmy przypadki samospalenia. Zarówno w kraju, jak i za naszymi południowymi granicami. Osobiście żadnego z takich zachowań nie jestem w stanie zaakceptować. Ci ludzie z własnej woli odebrali sobie życie, które nie było ich własnością. Życie było im dane, a oni zdecydowali o odrzuceniu tego daru. Nie oceniam takich zachowań, bo nie mogę wykluczyć, że powodem tak desperackiego kroku były zaburzenia psychiczne. Działanie w stanie ograniczonej świadomości. W żadnym wypadku nie można jednak takich ludzi nazwać bohaterami. Przynajmniej ja nigdy w życiu bym tak ich nie określił. Dla mnie to osobista tragedia zagubionych ludzi…
Kilka dni po śmierci Piotra Szczęsnego pojawiły się milczące marsze protestacyjne. Wtedy myślałem o dwóch możliwościach: albo to spontaniczne zgromadzenia w odruchu solidaryzmu i współczucia, albo próba politycznego wykorzystania prywatnej tragedii ludzkiej. W przypadku przyjęcia pierwszej tezy mógłbym sam uczestniczyć w takim marszu. W przypadku tezy drugiej uważałbym to za niezwykle podłe przedsięwzięcie.
Kilka dni później omal nie spadłem z krzesła, oglądając w TVN 24 wywiad Moniki Olejnik z biskupem Tadeuszem Pieronkiem. Słuchałem i nie wierzyłem własnym uszom. Oto pasterz Kościoła katolickiego w świetle jupiterów zaprzecza najbardziej podstawowym prawdom wiary! Akceptuje samobójstwo i czyni z samobójcy bohatera! Przy tym kategorycznie wyklucza wpływ zaburzeń psychicznych na decyzję pana Piotra. Uważa, że list który zostawił Piotr Szczęsny, w sposób jednoznaczny świadczy o sprawności jego umysłu. Krytykuje w sposób niemożebny rządy PiS. On, kapłan, wciela się w rolę psychiatry i polityka w jednym. Przy tym wygłasza wierutne bzdury, których nie powstydziłby się najbardziej zacięty wróg religii katolickiej. Byłem w szoku. Pomyślałem wtedy, że jeżeli nasz Kościół ma mieć twarz biskupa Pieronka, to nie jest to mój kościół… Episkopat już następnego dnia odciął się od twierdzeń biskupa. I bardzo dobrze – świat naokoło znormalniał. Do prywatnych błędów każdy ma prawo, choćby był i biskupem.
Potem nasza totalna opozycja wrzuciła śmierć Piotra Szczęsnego do garnuszka swoich zarzutów i skwapliwie podsunęła to danie Brukseli. Nie miałem już żadnych wątpliwości, że tragiczna śmierć tego człowieka będzie podle wykorzystywana w sporze politycznym. Dziś gruchnęła wiadomość o pamiątkowej tablicy na Placu Defilad, którą umieściły władze Warszawy. Nie wierzyłem. Myślałem, że ktoś pobawił się w Photoshopie, aby niesmacznie zażartować z innych internautów. Zadzwoniłem do kilku bardziej zorientowanych w tej sprawie kolegów. Wszystko wskazuje na to, że taka tablica faktycznie pojawiła się na Placu Defilad w Warszawie.
Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Świat zwariował, a pozbawiona własnych planów opozycja poszła na totalny konflikt! Jeżeli teraz rządzący usuną tablice, to będzie powód do kolejnej wojenki. Jeżeli tego nie zrobią, to lada dzień tablicę zdewastują tak zwani nieznani sprawcy. Efekt będzie identyczny – totalna wojna polsko – polska.
Czasami myślę, że szefowie opozycji to tajni wysłannicy Jarosława Kaczyńskiego. Nikt lepiej od nich nie podbija notowań PiS-u! Rządzący kreślą śmiałe plany, piszą kolejne ustawy. Opozycja, zamiast sprawnie działającego gabinetu cieni i gotowych pakietów ustaw, promuje antyPiS i wojnę totalną. Rozsądnie myślący Polacy w zasadzie nie mają wyboru, choćby nawet nie lubili Kaczyńskiego. Polacy w swojej ogromnej większości nie chcą na co dzień zajmować się politycznymi wojenkami. Chcą spokojnie żyć i pracować. Chcą kochać się, śmiać. Pójść na spacer do lasu. Chcą być bezpieczni. Nie w głowie im kolejna wojna, kolejna awantura.
W tym świetle oczywista prowokacja Hanny Gronkiewicz-Waltz będzie oceniona w sposób jednoznacznie negatywny. Tym bardziej, że działalność tej Pani poznajemy podczas kolejnych transmisji z obrad komisji reprywatyzacyjnej. Pani prezydent Warszawy już dawno nie jest niczym żona Cezara i wiedzą o tym doskonale odsuwający się od niej partyjni koledzy.
Świat zwariował, pojęcia zmieniają swoje znaczenie. Zamiast demokratycznie uzyskanego mandatu, ulica i zagranica. Zamiast pakietu szykowanych ustaw, donosy na własny kraj do Brukseli i ukryty gabinet cieni. Zamiast ciekawych programów, nieudolne poszukiwanie męczenników. Zamiast codziennej pracy, mglista obietnica powrotu starych czasów w drodze rewolucji. Słabo to wygląda…
Ci, którzy nawet tragiczną śmierć zagubionego człowieka starają się zmienić w rewolucję, zapomnieli o jednym – rewolucja pożera własne dzieci. Niewykluczone, że tak się stanie przy najbliższych wyborach. Chyba, że ktoś zatrzyma się w tym opętańczym szale i zacznie pracować na rzecz i dla dobra Polski. Wtedy, być może, świat znowu znormalnieje. Czego Państwu i sobie życzę…
Grzegorz Dudziński