Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wspólnie z ZUS-em i PFRON-em pracują nad nowymi przepisami dotyczącymi zatrudniania osób niepełnosprawnych. Teraz trwają tak zwane konsultacje społeczne. Ten obszar naszego państwa to istna stajnia Augiasza. Warto ją posprzątać, ale należy to czynić według wskazówek zarówno osób niepełnosprawnych, jak i pracodawców ich zatrudniających. W tym przypadku warto byłoby, aby urzędnicy słyszeli głosy. Nie tylko swoje…
Z zatrudnianiem osób niepełnosprawnych wiąże się bardzo wiele problemów. W grę wchodzą orzecznictwo lekarskie, przepisy regulujące proces zatrudniania i wreszcie podejście prawodawcy do osób niepełnosprawnych. Od blisko pięciu lat zatrudniam osoby niepełnosprawne, sam również należę do osób niepełnosprawnych. Pozwolę sobie wrzucić garść sugestii, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony barykady.
Kilka lat temu szukałem księgowej, która mogłaby prowadzić rozliczenia związane z zatrudnieniem osób niepełnosprawnych. Okazuje się, że większość profesjonalnych biur rachunkowych odmawiała. Powód? Niezwykle skomplikowany system rozliczeń z Państwowym Funduszem Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Zawsze istniała obawa, że podczas księgowania popełni się choćby drobny błąd. W odróżnieniu od regulacji wobec urzędu skarbowego, w przypadku PFRON-u nie istnieje instytucja tak zwanego czynnego żalu. W skarbówce podatnik, który się pomylił, może napisać podanie do naczelnika urzędu z przyznaniem się do winy i z prośbą o jej odpuszczenie. W przypadku PFRON-u nie ma zmiłuj się. Tu istnieje twarda zasada: pomyliłeś się, to zwracaj całą refundację do wynagrodzeń. Na tych przepisach poległo wiele firm zatrudniających osoby niepełnosprawne.
Wyobraźmy sobie sytuację, że księgowa w firmie zatrudniającej 50 niepełnosprawnych pomyli się o złotówkę przy opłaceniu ZUS-ów lub podatków. Kontrola PFRON-u wykrywa to po kilku latach. Decyzja jest jednoznaczna: skoro składki na ZUS czy podatki nie zostały w terminie i odpowiedniej wysokości opłacone, to refundacja się nie należy. Skutki są nieodwracalne – PFRON żąda zwrotu kilkuset tysięcy zł, co dla przeciętnej firmy oznacza upadłość. O ile oczywiście ta firma będzie miała wystarczająco dużo środków na opłacenie syndyka masy upadłościowej.
Do zatrudniania osób niepełnosprawnych nie zachęca stale spadająca wysokość dopłat do pensji osób niepełnosprawnych. Kilka lat temu poprzedni rząd znacznie obniżył wysokość refundacji poprzez wprowadzenie limitów górnych dopłat w zależności od grupy inwalidztwa. Był to potężny cios w rynek pracy osób niepełnosprawnych, ponieważ osoby posiadające trzecią grupę nagle przestały być potrzebne na rynku pracy. W ich przypadku całość refundacji to kwota zaledwie około 500 zł!
Limity pojawiły się i trwają niezłomnie. Niezłomnie tzn. bez zmian. Nie rosną sukcesywnie z roku na rok. Rośnie natomiast najniższa krajowa, co per saldo powoduje obniżenie ogólnego poziomu refundacji państwa do wypłat osób niepełnosprawnych. Obecnie pracodawca, zatrudniając osobę z drugą grupą, wypłaca jej na rękę nieco ponad 1400 zł. Tyle też mniej więcej otrzymuje refundacji z PFRON-u. Do wypłaty brutto musi dodać grubo ponad 1000 zł. Oznacza to, że twierdzenia o dopłatach państwa do wypłat osób niepełnosprawnych na poziomie 70% (w przypadku firm prowadzących działalność gospodarczą) czy 90% (w przypadku firm nieprowadzących takiej działalności) to bajki.
Powie ktoś, że pracodawcy powinni się cieszyć nawet tymi niższymi dopłatami do pensji pracowników niepełnosprawnych. Uważam jednak, że to państwo powinno być wdzięczne przedsiębiorcy, że zajmuje się w sposób trwały i codzienny autentyczną rehabilitacją osób niepełnosprawnych. Wielką bzdurą jest głoszone od lat hasło: niepełnosprawni pełnosprawni w pracy. Tak nie jest i nie zakłamujmy rzeczywistości. Spróbuję przedstawić to na własnym przykładzie. Jestem całkowicie niewidomy. Mogę podyktować tekst czy dokument na iPhone’a, mogę dokument zapisać w komputerze. Obsługuję internet. Mogę wykonać wiele innych czynności. Nie wykonam jednak niczego, przy czym niezbędny jest wzrok. Nie ocenię, która reklama jest ładniejsza, która nie pasuje. Nie wybiorę zdjęcia do internetu. Nie ocenię, czy dana sala powinna być pomalowana niebieską czy zieloną farbą. W tych przypadkach niezbędna jest pomoc drugiej osoby. Moja wydajność pracy kształtuje się zatem na poziomie około 50%. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia bez pracy. To ona sprawia, że idę do przodu, że nie zamykam się na świat zewnętrzny. To autentyczna rehabilitacja poprzez pracę.
W świetle powyższych przemyśleń dochodzimy do kolejnego problemu: do martwej od lat dobrej ustawy o asystencie osób niepełnosprawnych. Istnieje taka instytucja. Osoba niepełnosprawna, która podjęła pracę może liczyć na zatrudnienie tak zwanego asystenta osoby niepełnosprawnej. Tak mówią przepisy. Co z tego? Za ustawą nie idą fundusze. Żadna z pytanych przeze mnie instytucji zajmujących się osobami niepełnosprawnymi nie ma wydzielonej puli na wypłaty dla asystentów osób niepełnosprawnych. To rozwiązanie w wielu wypadkach byłoby wręcz zbawienne…
Z ministerialnych zapowiedzi wynika, że decydenci planują przeznaczanie sporych sum na programy związane z zatrudnianiem niepełnosprawnych absolwentów bądź innych osób z dysfunkcjami. Obawiam się, że będą to niepotrzebnie wyrzucone pieniądze. Niepełnosprawni, którzy chcą pracować, już to robią. Pozostaje pytanie, jak zachęcić tych nieaktywnych zawodowo niepełnosprawnych do odszukania swojego miejsca na rynku pracy. Z autopsji wiem, że niepełnosprawni obawiają się przede wszystkim cudownego uzdrowienia przez lekarzy orzeczników. Nie od dziś wszak wiadomo, że ZUS ma na swoim koncie więcej uzdrowień, niż Jezus Chrystus. Co będzie, gdy inwalida podejmie pracę? Czy dla lekarza orzecznika nie będzie to sygnałem, że należy obniżyć grupę inwalidzką bądź całkowicie odebrać wszelkie uprawnienia? Nie są to pytania bezpodstawne, takie przypadki występowały. Niepełnosprawni wygrywali potem w sądach, ale czy każdy z tych schorowanych ludzi będzie w stanie zawalczyć z dysponującym armią prawników ZUS-em? Nowe rozwiązania prawne powinny szanować osoby niepełnosprawne. Nie mówić o szacunku, tylko właśnie szanować. Nie traktować każdego z niepełnosprawnych, jak potencjalnego oszusta. Lekarz orzecznik powinien w sposób profesjonalny i zgodny z wiedzą medyczną ocenić stan zdrowia rencisty i cieszyć się, jeżeli chory wbrew swoim ograniczeniom będzie starał się podjąć pracę. W ten sposób zyskamy wszyscy. Niepełnosprawny pracujący ma więcej sił witalnych, rzadziej choruje, chętniej uczestniczy w życiu społecznym. W ten sposób możemy zapobiegać wykluczeniu społecznemu osób niepełnosprawnych. Ważne są jasne i klarowne zasady. Obustronny szacunek.
Na wstępie wspomniałem, że sprawy związane z zatrudnianiem osób niepełnosprawnych to istna stajnia Augiasza. Trzeba ją posprzątać. Nie sposób zawrzeć w krótkim tekście wszystkiego, co jest w tej kwestii najbardziej istotne. Wydaje mi się jednak, że podczas pracy nad nowym prawem urzędnicy muszą słuchać głosów zarówno niepełnosprawnych, jak i przedsiębiorców ich zatrudniających. Tylko w takim przypadku możliwa będzie dobra zmiana. Najgorzej byłoby, gdyby nowe przepisy posłużyły jako pretekst do obcięcia państwowych dotacji, idących na rzecz osób niepełnosprawnych. Solidaryzm społeczny wymaga, aby budżet wspierał wszelkie inicjatywy związane z ochroną tych słabszych – w tym wypadku myślę o osobach niepełnosprawnych. Każdy z Was, drodzy czytelnicy, może kiedyś dołączyć do naszego grona. Oczywiście, nikomu tego nie życzę. Chodzi o pewien rodzaj empatii. Stąd apel do osób, które tworzą nowe prawo w tym zakresie. Urzędnicy! W tym i tylko w tym przypadku możecie, a nawet powinniście, słyszeć głosy! Głosy nie swoje, tylko głosy środowiska, które w sposób bezpośredni funkcjonuje w świecie osób niepełnosprawnych…
Grzegorz Dudziński