Największą część PKB wytwarzają w naszym kraju drobni przedsiębiorcy. Ludzie twórczy, z inwencją, z pasją. Ludzie, którzy na co dzień muszą walczyć z biurokracją i totalną nieufnością ze strony urzędników. Czy doszliśmy już do momentu, kiedy nasze państwo stało się naszym wrogiem?
Pewien mój znajomy nosił się z zamiarem założenia firmy. Odwiedził prawnika, aby ten poradził mu, jaka forma działalności gospodarczej będzie w jego sytuacji najbardziej korzystna. Usłyszał, że ma założyć firmę gdziekolwiek: w Czechach, Irlandii, Anglii, byle nie w Polsce. Znajomy poszedł do drugiego prawnika i ten poradził to samo. Co jest nie tak z naszą rzeczywistością gospodarczą, że poważni prawnicy doradzają takie, a nie inne kroki? Trudno przecież taką sytuację nazwać normalną.
Nie wierzyłem własnym uszom, kiedy prezydent Bronisław Komorowski zaproponował pytanie referendalne adresowane do narodu. Otóż mamy się wypowiedzieć, czy w przypadku wątpliwości urząd skarbowy ma je rozwiązywać na korzyść podatnika. Absurdalne pytanie! Tak przecież powinno być w każdym normalnym kraju. To jest norma, nie wyjątek.
Założenia tego pytania również są kompletnie niezrozumiałe. Kto miałby rozstrzygać o tym, że istnieją wątpliwości? Urząd skarbowy nigdy nie ma wątpliwości, zawsze jasno określa swoje stanowisko. W przypadku kiedy jest ono odmienne od stanowiska podatnika, mamy do czynienia z dwoma różnymi zdaniami. Tu nie ma wątpliwości, tu są dwa różne stanowiska. I co w takiej sytuacji? Powołać superarbitra, który orzeknie, że w tej sprawie są wątpliwości? Byłoby to mnożeniem bytów, kolejnym trybikiem do i tak zbiurokratyzowanego świata naszych urzędników. Jednym słowem – prezydent Bronisław Komorowski potraktował całą resztę swoich rodaków jak bandę matołów.
Od dawna zresztą do społeczeństwa docierają bardzo nieciekawe sygnały ze strony rządzących. Możemy je odbierać jako wrogie. Jak bowiem inaczej nazwać informację o przewidywanych, planowanych ilościach nakładanych mandatów? Jak wytłumaczyć sygnał, że kierowca będzie karany za przekroczenie prędkości już o 1 km? Jak odebrać informację o tym, że każda kontrola skarbowa ma zakończyć się mandatem? Jak wreszcie ocenić członków establishmentu , którzy w rozmowach u Sowy nie kryją swojego lekceważącego stosunku do własnego państwa?
Do kanonów złotych myśli przeszły sformułowania typu: ch…, d… i kamieni kupa czy też obrażające wszystkich podatników stwierdzenie, że tylko idiota, albo złodziej może zarabiać poniżej 6 tysięcy. Zapewne większość z czytelników tego felietonu, jak również sam podpisany, ma w tym momencie do wyboru alternatywę: albo jestem idiotą, albo złodziejem. Takie oderwanie elit od prozy życia, od codzienności musi skutkować i skutkuje odruchami złości u tzw. normalnych ludzi. Ci normalni ludzie w pewnym momencie mogą przestać być przypadkowym społeczeństwem w teoretycznie istniejącym państwie. Mogą zareagować w taki sposób, w jaki umieją: odpowiednio skreślając kartkę wyborczą.
Myślę, że to oderwanie establishmentu od realiów życia skutkuje podejrzliwością wobec przedsiębiorców. Drobny rzemieślnik, sklepikarz, właściciel małego punktu gastronomicznego często codziennie walczy o przetrwanie. W świadomości rządzących skoro zarabia tak małe pieniądze, poświęcając tak dużo swojego czasu i energii, to coś musi być nie tak. Albo jest idiotą, albo złodziejem. Albo nie nadaje się do prowadzenia biznesu, albo oszukuje fiskusa. Przekonanie płynące z góry przekuwa się na postawę inspektorów, którzy kontrolują danego przedsiębiorcę. Z założenia są podejrzliwi. Skoro firma nie przynosi zysków, to dlaczego ten przedsiębiorca tak się szarpie, w imię czego? Czy nie mógłby pójść na ciepłą posadkę w urzędzie?
Od lat mnożą się przepisy i wymagania wobec naszych przedsiębiorców. Nie wiem, czy jest ktoś kto byłby w stanie ogarnąć wszystkie okólniki, artykuły, przepisy, zalecenia. Skoro tych zaleceń jest aż tak dużo, zawsze można znaleźć jakiś wymóg, którego dany przedsiębiorca nie spełnia. Im więcej jest takich przepisów, tym łatwiej uderzyć, bo kij przecież zawsze się znajdzie. Do gąszczu przepisów dołóżmy jeszcze niesamowicie wysokie koszty pracy, na które składają się zarówno podatki, jak i danina na ZUS. Z tego wszystkiego wyłania się dość nieciekawy obraz. Wcale nie dziwi mnie zdanie, które wygłosiła moja znajoma inspektorka jednego z urzędów kontrolnych. Kobieta ma prawie trzydziestoletni staż pracy i zapewniła, że po tym co widziała, nigdy w życiu nie założyłaby w Polsce własnej firmy.
Przerażające, że nikogo w zasadzie nie dziwi instrumentalne wykorzystywanie instytucji kontrolnych do swoich prywatnych rozgrywek. Nie tak dawno wysłuchałem wywiadu redaktora Grzegorza Miecugowa z założycielem InPostu, Rafałem Brzoską. Biznesmen opowiadał, że w chwili przełamania monopolu Poczty Polskiej w jego firmie momentalnie pojawiły się kontrole, prokuratura, a nawet agenci CBA. Każdy z tych przedstawicieli państwa usilnie szukał haka na zbyt rzutkiego przedsiębiorcę. Rafał Brzoska opowiadał o tym spokojnie, redaktor Miecugow też nie był tym faktem specjalnie zaskoczony. W normalnych warunkach, po tak poważnych zarzutach wobec państwa, powinny posypać się głowy zbyt gorliwych kontrolerów lub przedsiębiorca powinien odszczekać swoje słowa. A u nas cisza…
Taki przykład wykorzystywania instytucji państwowych do swoich prywatnych wojenek jest czymś skandalicznym, ale niestety nagminnym i co gorsza bezkarnym. Nikt nie ukarze autora donosu, nawet gdy donos okaże się nieprawdziwym. A przecież powinno się ponosić odpowiedzialność za swoje czyny i słowa…
Sytuacja polskich przedsiębiorców wymaga gruntownej poprawy. Kosmetyczne zmiany niewiele pomogą. W obecnym kształcie przedsiębiorca odbiera działania państwa jako działania wrogie. Nic dziwnego, że mogą zdarzać się przypadki oszukiwania ze strony podatników. My przecież jako naród przez stulecia potrafiliśmy walczyć z państwem zaborczym. Państwo powinno odzyskać zaufanie do podatników, a wtedy będzie można mówić o zaufaniu podatników względem państwa. Bez takiego podejścia będziemy mieli do czynienia z ciągłą wojną podjazdową. Być może dojdziemy kiedyś do granicy, że nasze państwo stanie się naszym wrogiem. Czy o to nam wszystkim chodzi?
Grzegorz Dudziński